Te przemyślenia rozpoczął artykuł autorstwa Vox Day. Przeczytałem w nim, że w Ameryce nie obowiązuje przysięga lekarska. Zaskoczyło mnie, że przysięga Hipokratesa jest błędnie utożsamiana z obecną medycyną.
Wspomniana przysięga zawierała kilka ważnych punktów, które stanowiły fundament etyki lekarskiej. Lekarz miał przede wszystkim promować zdrowy tryb zycia i zdrowe nawyki żywieniowe. Znajduje się tam też zapisek o niewycinaniu kamieni moczowych z pęcherza. Widziałem interpretację, że kult pitagorejczyków nie przepadał za operacjami. Jednak druga część tego punktu precyzuje - lekarz nie ma robić wszystkiego i ma posiłkować się zabiegowcami i chirurgami.
Ale najważniejsze są dwa inne punkty.
Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją.
Do któregokolwiek z domów wnijdę, wejdę dla pożytku cierpiących; obcy mi będzie rozmyślny występek, jak też każda inna nieprawość, zwłaszcza czyny lubieżne na ciałach kobiet i mężczyzn, nie tylko wolnych, lecz i niewolników.
Oryginalna przysięga wyraźnie i dobitnie określa stosunek lekarza do mordowania dzieci, starców, upośledzonych, chorych, cierpiących. Nie ma żadnych kompromisów, że do trzeciego miesiąca to płód, a nie dziecko. Nie ma ani słowa o śmierci mózgu. Nic o tym że to ciało kobiety i ona ma prawo decydować. Sprawa postawiona jest jasno.
Ciekawy jest dla mnie też zapisek o pożytku cierpiących i niepopełnianiu rozmyślnych występków. Nie ma tam ani słowa o studiach i urlopach finansowanych przez firmy farmaceutyczne. Nie ma ani słowa o braniu dziesięciu dyżurów naraz, o piciu w trakcie pracy, o robieniu sobie głupich żartów i pozostawianiu w pacjencie pamiątek po operacjach, sprzedaży skór czy ogólnej pogardzie dla pacjentów.
Zestawiając to z obecnie obowiązującym Przyrzeczeniem Lekarskim można dojść do ciekawych wniosków.
Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:
- obowiązki te sumiennie spełniać;
W oryginale jest mowa o dotrzymywaniu przysięgi wedle swoich sił i osądu sumienia. Zapisek o sumiennie spełnianych obowiązkach niby brzmi podobnie, ale wyłącza on człowieka, pozostawiając lekarza jako obowiązek, nie osobę.
- służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;
Bardzo nie podoba mi się ten zapis, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń i kierunku, w którym idzie dyskusja publiczna. Nawet najmniej upośledzony sofista jest w stanie bronić aborcji i eutanazji w służbie życiu i zdrowiu. Nieprecyzyjne określenie fundamentu zawodu lekarskiego otwiera furtkę na polemikę ze złem. A podejmując polemikę ze złem, już przegraliśmy. Morderstwo dzieci nienarodzonych nie jest służbą życiu ani zdrowiu, jest najobrzydliwszą ze zbrodni.
- według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;
“Według najlepszej mej wiedzy pozyskanej na studiach, które sponsorowały mi firmy farmaceutyczne, na uniwersytecie pełnym skorumpowanych komuchów, podczas wykładów Trofima Łysenki…”
- nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;
- strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;
Hehe.
- stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić.
Przyrzekam to uroczyście!
Współczesna polska wersja ma korzenie w Deklaracji Genewskiej, która miała powstrzymywać lekarzy przed popuszczaniem wodzy fantazji, jak miało to miejsce podczas drugiej wojny światowej. Deklaracja ta, w mojej ocenie, nacechowana jest podobnymi problemami. Okrągły język, nieprecyzyjne określenia, używanie miękkich słów, jak “będę dbał, będę szanował, będę zachowywał się”.
Jeśli chcemy być traktowani poważnie, musimy zachowywać się poważnie, mieć poważne podejście, poważne cele i używać poważnego języka. Mowa nasza musi być prosta - tak, tak; nie, nie.
Zmianę proponuję utrzymać w duchu następującym:
Jeśli świadomie i celowo zaszkodzę życiu lub zdrowiu, które zostało mi powierzone — utnijcie mi głowę.
JS