Śledząc internetowe fora, miejsca spotkań i wypowiedzi od jakiegoś czasu natykałem się na rosnącą niechęć wobec psów. Że srają, że szczekają, że ludzie psieckiem zastępują rodzinę. Anonimowo, ale z dumą ludzie dzielili się opowieściami o tym, jak nareszcie spsikali gazem pieprzowym psa, który regularnie szczeka na nich zza ogrodzenia. Katalogowałem to jako przejawy narastającego gniewu wśród ludzi, który na razie znajduje ujście w ten sposób.
Ostatnio byliśmy na spacerze w wiejskim lesie. Zwykle nie ma tam nikogo obcego, wszyscy znają wszystkich, leśnicy to mieszkańcy okolicy, a drzwi do lasu ukryte są za domami. Psy, jak zawsze, puściliśmy bez smyczy, bo i tak hulają po osiedlu samopas — znane wszystkim dwa burki, jeden potulniejszy od drugiego, chociaż zgrywają chojraków. No i nagle z lasu wychodzi duży, brodaty jegomość z wielkim nożem rambo w jednej ręce i telefonem w drugiej. Gdy zobaczył nas i psy, zawołał, żeby je zabrać, bo się boi. Zabraliśmy je na smycz, a on z zadartym nosem poszedł dalej. Nic się nie stało, cała interakcja trwała kilka sekund.
Wróciłem myślami do narastającego sentymentu anty-psiego w kontekście ostatniej głośnej śmierci, gdzie dwa psy jakiegoś lokalnego watażki w brutalny sposób zagryzły tirowca-grzybiarza. W komentarzach pod artykułami donoszącymi coraz to świeższe i dokładniejsze opisy koszmarnych katuszy, jakie musiał przeżywać ten człowiek, ludzie wołali o kolejne regulacje w postaci pozwoleń na psa czy zakazu sprzedaży poszczególnych ras.
Mój Ojciec napisał kiedyś książkę o losach Orawy podczas drugiej wojny światowej. W pewnej chwili ten czy inny okupant z tą czy inną tajną policją i oddziałami komisarzy politycznych przeszedł przez wieś, pozabierał gospodarzom psy, a następnie wystrzelał je na poligonie. Bo w przestraszonym i rozbrojonym społeczeństwie pies latający po podwórzu czy szczekający zza drzwi jest tym, czego funkcjonariusz się obawia.
Nie musimy martwić się honorowymi i silnymi ludźmi, którzy z poczucia obowiązku zdecydowali się poświęcić swoje życie walce z nieprawością i ludzkim złem. Tacy ludzie nie będą uczestniczyć w aresztowaniach za mowę nienawiści. Do gestapo nie idą ludzie wielcy! Idą tam szczury z gnijącymi duszami. I oni wiedzą, że smród zgnilizny zbudzi Twojego psa, gdy przyjdą Ci pukać do drzwi o szóstej nad ranem.
Jeśli zaakceptujemy pozwolenia na psa, to będziemy w jeszcze większej dupie.
JS